Kiedy jest się pięknym i młodym, a do przychodni umawia się jedynie na wizytę do dentysty, świat kolejek do lekarzy nie spędza snu z powiek ani nie wywołuje żadnych emocji. Do czasu gdy poczuje się ból, którego nie udało się po prostu przeczekać. Już pierwsza próba kontaktu ze służbą zdrowia, czyli próba umówienia się w tym życiu na wizytę, przygotowuje na prawdziwy survival – kolejkę przed gabinetem. Jak sprawdziła się koncepcja opisania jednego oczekiwania na przyjęcie do lekarza w książce „Mit primum non nocere”? Sprawdzała Dorota Ka z blogu Co przeczytałam.

 

Przychodzi baba do lekarza…

Nasz dwudziestopięcioletni bohater po kilku trudnościach dociera przed drzwi gabinetu. Jak nietrudno się domyślić, będzie musiał tam swoje odczekać, ponieważ pacjentów na ten dzień nie brakuje. W kolejce, niczym przy świątecznym stole, spotykają się przeróżne osobowości, z tym że wobec zupełnie obcych ludzi  nie mają one żadnych hamulców przed wyrażaniem swoich poglądów, nieraz bardzo głośno. I bardzo arogancko. Tak więc poza niewyróżniającymi się pacjentami mamy też takich, którzy wybijają się z tłumu aż zanadto. Słowne potyczki prowadzą między innymi obsesyjnie wyszukujący spisku mężczyzna, staruszka żywcem wyjęta z kawałów o dewotkach (moja ulubienica), wyjątkowo elegancka starsza pani, właścicielka kart vipowskich pod czterdziestkę, dwie nieprzesadnie ubrane panienki, a także (od czasu do czasu) nasz bohater. Przerysowane cechy charakteru poszczególnych przedstawicieli grup społecznych dają momentami komiczny efekt, śmiałam się zarówno przy tekstach o poddaniu się woli Bożej, jurnym samcu Sebie jak i o wszechobecnych spiskach, które fruwały w poczekalni między opowieściami o stolcach, nietrzymaniu moczu i zaletach emigracji.

 

Nie choruj, unikaj…

Główny bohater a zarazem narrator trafnie i celnie punktował wszystkie niedostatki w rozumowaniu jak i nierzadki brak empatii u czekających z nim na wizytę. Bardzo obrazowo oddany klimat przychodniowej poczekalni oraz barwnie odmalowane postaci sprawiły, że od pierwszych zdań poczułam tę specyficzną atmosferę. Z jednej strony wszystkie te poczekalniowe przeboje zna się na pamięć, z drugiej jednak ludzie nigdy nie przestają zaskakiwać. Przykład pierwszy z brzegu – mężczyzna opowiadający w kolejce do pediatry o programie telewizyjnym, w którym kobiecie na pokładzie samolotu eksplodował sztuczny biust. Ze szczególnym uwzględnieniem opisu jego wielkości. Moja córka była chyba bardziej zniesmaczona ode mnie. Każdy z nas ma podobne doświadczenia, a sytuacje opisane przez autora zdarzają się z całą pewnością każdego dnia w wielu identycznych kolejkach, nie ważne do jakiego specjalisty.

 

Milczenie jest złotem?

O ile przez większość czasu bawiłam się przy lekturze świetnie czytając o toczących się słownych utarczkach czy wygłaszanych światopoglądowych monologach, tak w pewnym momencie odebrałam głównego bohatera jako nieco zbyt aroganckiego wobec tych wszystkich ludzi. Co prawda biorąc pod uwagę ich zachowanie nie poczułam do nich sympatii, celowo zostali oni przedstawieni tak, by wywoływać negatywne emocje, ale narrator sam nie był bez skazy – w mojej ocenie troszkę brakowało mu pokory i dystansu. Mimo wszystko nie jestem zwolenniczką oceniania innych na podstawie fragmentarycznych bądź co bądź obserwacji, prowadzonych w miejscu takim jak kolejka do lekarza. Nauczyłam się już nie zwracać w podobnych sytuacjach na nic uwagi, a wchodzenie w polemikę z nawet największymi bzdurami usłyszanymi od obcych ludzi uważam za bezcelowe. Może to jednak ja się mylę, a podejmowanie dyskusji z kimś takim jak bohaterowie tej opowieści mimo wszystko ma sens?

 

Primum non nocere

Czy z tej historii płynie jakiś morał? Jak do całokształtu ma się jej tytuł? Jeśli na samą myśl o rejestracji do lekarza cierpnie Ci skóra i czujesz się bardziej chory niż jesteś, ta książka może dać Ci odpowiedź na pytanie, dlaczego tak właśnie jest. Nie gwarantuję, że z odpowiedzią dostaniesz na to również receptę. Po tę trzeba by udać się chyba gdzie indziej, ale póki co nie ma jeszcze specjalisty uzdrawiającego od ręki stosunki międzyludzkie, no i naszą służbę zdrowia. A szkoda.

 

 

 

Źródło: coprzeczytalam.pl