Na przestrzeni lat obraz diabła diametralnie się zmienił. Zły duch namawiający człowieka do grzechu najczęściej upodabniany był do kozła posiadającego rogi, długi ogon i widły. Każdy słyszał o historiach w których śmiertelnicy zaprzedawali swoje dusze tylko po to, aby osiągnąć jakiś cel. Wielu śmiałków próbowało przechytrzyć szatana, jednak ten wykazując się niezwykłym sprytem zazwyczaj wygrywał…

 

Coroczna rozgrywka pokera kończy się dla papieża Rodrigo VI tragicznie, przegrywa on bowiem cenny artefakt – Srebrne Lustro, które w niepowołanych rękach może stać się potężną bronią. Chcąc naprawić swój błąd, papież wynajmuje zawodowych rabusiów na czele których stoi Laurent Durentius. Mężczyzna ten podejmuje wyzwanie nie wiedząc, że człowiek, który wygrał lustro jest wcieleniem diabła. Gdy fakt ten wychodzi na jaw Durentius, wiedziony wrodzonym sprytem, oszukuje diabła. Podpisując cyrograf mężczyzna zostawia pewną niespodziankę. Jego triumf nie trwa jednak zbyt długo – za grupą uciekinierów zostaje wysłany Dan McAbre – śmierć w ludzkiej postaci.

Czytelnicza przygoda zaczyna się dwadzieścia lat po podpisaniu przez Durentiusa cyrografu. Znajdujemy się w pizzeri, kiedy to dwóch młodych śmiałków chce się wzbogacić, niekoniecznie w legalny sposób. Wpadają na pomysł, aby obrabować bank, jednak jak możesz się domyślić plan szybko pali na panewce, a z pozoru dość sprawna akcja niezwykle się komplikuje. Nikt nie przewidział, że na miejscu zbrodni pojawi się ktoś jeszcze…

Choć akcja wydaje się być chaotyczna, gdyż osadzona w różnych płaszczyznach czasowych, tak prowadzona jest spójnie i z niezwykłą starannością. Przeszłe wydarzenia znakomicie zazębiają się z teraźniejszością budując odpowiednie napięcie, jednak to, co zrobiło na mnie ogromne wrażenie to przerywanie kolejnych rozdziałów w sposób, który podsyca ciekawość zmuszając do dalszego zgłębiania lektury. Dobrym posunięciem było zastosowanie podzielenia powieści na różne perspektywy – czytelnik stopniowo odkrywa kolejne puzzle i układa na odpowiednie miejsca. Wszelkie podjęte wątki zostają zgrabnie wplecione w bieżące wydarzenia, ale przede wszystkim wyjaśnione.

Solidna konstrukcja fabuły to jednak nie wszystko, ważny jest nadany klimat, który w przypadku „66 dusz” jest niepodważalny. Ten klimat budują bohaterowie. Specyficzni, nieprzebierający w środkach, zabójcy, złodzieje. Wydawać by się mogło, że w powieści nie ma dobrych charakterów. Odgrywając nadane role kierują się własnymi celami, które zazwyczaj sprowadzają się do chronienia swojego tyłka. Weźmy na przykład papieża, który jest chyba najbardziej kontrowersyjną głową kościoła z jaką było mi dane się spotkać. Mężczyzna obcuje z diabłem, jest wulgarny, nieroztropny. Za wszelką cenę chce zamieść pod dywan swoją lekkomyślność, która zakrawa na skandal wielkiego kalibru.

Mówi się, że nie taki diabeł straszny jak go malują. Podoba rzecz dzieje się na łamach powieści gdyż wszystkie zasługi zbiera Dan McAbre – mój osobisty faworyt. Wcielenie śmierci jest mocnym charakterem, twardo stąpającym po ziemi. Nie bez kozery zostało nadane mu takie a nie inne imię. Widzisz? Brzmi prawie jak danse macabre – taniec śmierci. Swoją drogą imię diabła również nie jest przypadkowe – Levi Nathan. Czy nie kojarzy Ci się z Lewiatanem? I bynajmniej nie chodzi tutaj o sklep! Lewiatan był legendarnym potworem o którym kilkukrotnie wspomniano w Starym Testamencie.

Warto podkreślić, że lektura przesycona jest symboliką. Nawiązuje do znanej legendy Jana Twardowskiego, który chcąc posiąść wszelką wiedzę podpisał cyrograf dodając przy tym akapit, iż diabeł może zabrać jego duszę tylko wtedy, gdy obaj stawią się w Rzymie do którego diabeł nie ma wstępu.

Mateusz Wieczorek nie boi się bryzgać scenerii krwią, chamstwem, wulgaryzmami i poczuciem humoru. Wyważona akcja nie pozwala na znużenie, a dzięki sprawnemu manewrowaniu słowami książkę pochłania się niemal w mgnieniu oka. „66 dusz” pozytywnie mnie zaskoczyło i zapewniło solidną dawkę rozrywki.

 

To jak będzie? Zatańczysz ze śmiercią?

 

Źródło: bookmoment.pl