Autorka „Czarownicy” zawita do naszego namiotu w niedzielę o godz. 14.50. Zapraszamy!

Mrumia zaczyna mierzyć się z wrogami, którzy nie cofną się przed niczym. Równają domy z ziemią, napadają i brutalnie odbierają wszystko to, na co mają ochotę. Kim są i czego tak naprawdę szukają? W tym samym czasie, Natalina, młoda czarownica w dniu swoich urodzin otwiera tajemniczy list. Zaledwie kilka słów zmienia jej życie i sprawia, że dziewczyna na nowo musi odnaleźć drogę do swojej przeszłości. Kim jest jej ojciec? Odpowiedź znajdzie na końcu swojej drogi, w którą wyruszy już niebawem.
Tak oto wprowadziłam Was do świata pełnego tajemniczych zakamarków, gdzie nic nie jest do końca takie, na jakie wygląda. Motyw czarownic – zawsze żywy – otwiera przed czytelnikiem typowy świat fantasy: z magią, rycerskością i honorem. Wszystko to otoczone jest przyjemnym, choć miejscami trochę przyciężkim, klimatem dawnego świata. Miałam wrażenie, że narzucony kodeks rycerski za mocno chciał wybić się na pierwsze miejsce i zredukować do najniższej rangi poszukiwania głównej bohaterki. A właśnie ten subtelny motyw drogi wypadł najlepiej.
Natalina wyrusza ku poszukiwaniu własnej przeszłości. List od matki zmienia jej ówczesny świat na tyle, że podejmuje się wyruszyć w nieznane razem ze swoim kuzynem i przyjacielem Kiruą, który swoją drogą okazał się bardzo sympatyczną postacią. Jednocześnie ich droga odkrywa przed czytelnikiem świat czarów, z detalami istotnymi tam gdzie żyją i tym co nadaje im odrębności. Intrygującym okazało się odkrywanie wszystkiego, co nadawało im kształtów – poczynając od ubrań, na specjalnych czarodziejskich artefaktach kończąc. Biorąc pod uwagę fakt, że Natalina jest bohaterką pewną siebie i dobrze wie czego oczekuje od siebie i innych, miło było mi śledzić jej poczynania w nieprzychylnym świecie. A gdy na horyzoncie pojawiły się uczucia – jak łatwo się domyślacie, w lekturze pojawiło się też sporo emocji.
W lekturze pojawiło się kilka elementów, które nie do końca współgrały mi z całością. Owszem, mamy tutaj typową fantastykę, jednak imiona głównych bohaterów kompletnie nie pasowały mi do rozgrywanych wydarzeń i siłą rzeczy wypadły po prostu sztucznie. A gdyby tak zamienić wszystkie te imiona na krótsze, mniej skomplikowane, po prostu typowe? Myślę, że byłoby zdecydowanie lepiej.
Sama nie jestem wielką fanka typowej literatury fantasy, ale za to nigdy nie odmawiam debiutanckim powieściom. I tak właśnie trafiłam na „Czarownicę”, która swoją formą ciekawi i na pewno przypadnie do gustu fanom czarodziejskiego świata fantasy. Co spotka Was w tej książce? Magia, uniesienia i wielka przygoda. Jesteście gotowi rzucić się w jej wir?
Recenzja pochodzi z thievingbooks.blogspot.com