Żelbeton to materiał budowlany, bardzo popularny w budownictwie mieszkaniowym PRL-u. W takim właśnie bloku, w niewielkim mieszkaniu spotykamy Dorotę i Andrzeja.

Małżonkowie borykają się z trudną codziennością. Nie jest im łatwo, a o ich małżeństwie z pewnością można powiedzieć wiele oprócz tego że jest sielanką. Andrzej obwinia swoją żonę o własne niepowodzenia. Nagle wszystko staje się problemem. Płacz dziecka. Za małe mieszkanie. Za mało pieniędzy. Brak perspektyw na zmianę sytuacji. Mężczyzna staje się coraz bardziej impulsywny i agresywny. Swoją złość i frustrację wyładowuje na dziecku. Krzysieniek, jak zdrobniale zwraca się do niego matka, ma bardzo trudne dzieciństwo. Tato ciągle wypomina mu, że jest idiotą i nieudacznikiem. Wpaja w niego poczucie winy i strach. Niestety od agresji słownej bardzo blisko do tej fizycznej.

W pewnym momencie jednak los uśmiecha się do Krzysztofa. Ten uśmiech losu ma konkretne imię – Agata. Młodzi są w sobie szaleńczo zakochani. Ona jedna wydaje się go rozumieć, chwali nawet jego wiersze, które pisze w ukryciu przed rodzicami. Niestety idylla nie trwa długo. Dziewczyna nalega, aby ukochany przedstawił ją swoim rodzicom. Ta wizyta zmienia wszystko. Przynosi ból i upokorzenie. Okazuje się jak bardzo jest niedojrzały emocjonalnie. Z całą pewnością dużą winę ponosi za to patologiczna rodzina, w której dorastał. Nasz bohater gubi się w swoich życiowych wyborach. Zaczyna się staczać. Jest mu wszystko jedno. Los daje mu jednak szansę. Podejmując walkę z nałogami znajduje pracę, decyduje się na grupę wsparcia. Spotyka kolejną kobietę. Niestety przeszłość nie daje za wygraną. „Wzorce” wyniesione z domu dochodzą do głosu.

Żelbeton” to realistyczna, bardzo mocna w swojej wymowie powieść. Co z niej wynika?

 

Dowiecie się tego zaglądając na moznaprzeczytac.pl, tam cała recenzja książki Angeliki Szelągowskiej-Mironiuk.