img_20160908_135457Tytuł tego debiutu jako pierwszy przyciągnął moją uwagę. Zdobywanie kojarzy się raczej z wysiłkiem, trudem, czymś co nie przychodzi łatwo, prawda? Po przeczytaniu opisu zdecydowałam się bliżej poznać historie bohaterów. Kim zatem są zdobywcy oddechu? Przekonajmy się.

 

Wiktor to czterdziestoparoletni wykładowca i ojciec dwóch synów, z których jeden ma zespół Downa. Dwudziestosiedmioletni Piotr wyjechał ze swojej rodzinnej wsi po to, żeby móc spokojnie żyć. Jego coming out nie był tam możliwy, jak sam mówi „zafundowałby matce out, ale z tego świata.” Zbigniew ma 25 lat i jego życie w żaden sposób nie może się „rozpocząć”. Zakompleksiony, samotny, uciekający w świat fikcji literackiej obawia się, że nie uda mu się niczego zmienić. Książka to zapis fragmentów życia i przemyśleń trzech mieszkańców Krakowa. Różne są ich problemy, sytuacja życiowa, mimo to mają ze sobą sporo wspólnego – między innymi poczucie, że o każdy oddech trzeba walczyć. Czy połączy ich coś jeszcze?

 „Kompromitującym jest jedzenie życia łyżeczką, gdy inni biorą je garściami”

Autor wykreował bohaterów, z którymi czytelnik łatwo może się identyfikować. Każdy z tych mężczyzn reprezentuje pewną grupę społeczną, która przeżywa charakterystyczne dla siebie problemy.
Wiktor zaczyna dokonywać pewnego rodzaju rozliczenia z przeżytych dotychczas lat – czy uda mu się przezwyciężyć depresję? Z pewnością duży wpływ na jego myśli ma fakt, że jego synowi nigdy nie będzie dane osiągnąć czy przeżyć wielu rzeczy, które innym zdają się być czymś naturalnym, należnym. Również małżeństwo po tylu latach wymaga refleksji na temat punktu, w którym się znalazło.

Zbigniew z jednej strony dopiero startuje w dorosłe życie, jednak przeżyte lata i zebrane doświadczenia mają na ten start potężny wpływ. Jak poradzić sobie z samym sobą i nabrać siły by zacząć żyć?

Piotr to bohater o którym czytało mi się najlepiej, jako postać wzbudził moją szczerą sympatię. Historie jego związku, poszukiwań partnera same w sobie były interesujące, jednak najlepszym wątkiem był ten dotyczący jego przyjaźni z Leną. Tak, oklepany wątek przyjaciela geja, chociaż w tym przypadku bardziej przyjaciółki geja, który przedstawiony został w bardzo ujmujący sposób.

„A w mojej głowie cisza, spokój. I nie ma tam miejsca nawet dla mnie”

Każdy z nich znalazł się w takiej życiowej sytuacji, w której odczuwają pewną pustkę, stagnację, ich życie dzieje się tu i teraz ale nie do końca z ich udziałem. Dość wyraźnie odczuwalna atmosfera marazmu spowijającego głównych bohaterów nadaje książce specyficznego klimatu, w którym czytelnik może odnaleźć swoje myśli i nastroje z tych gorszych dni. Najbardziej odczuwalna jest w historiach bohaterów tęsknota za bliskością, relacją, intymnością na którą składa się przede wszystkim rozmowa z drugim człowiekiem – otwarta, szczera, w której można wyrazić siebie.

Język tej powieści nie należy do najłatwiejszych w odbiorze. Każde zdanie jest ważne, wiele z nich skłania do refleksji, nie jest to książka z gatunku tych, które przeleci się wzrokiem dla odprężenia. Wewnętrzne monologi bohaterów były wciągające, nierzadko zabawne, jednak – i jest to mój jedyny zarzut wobec książki – miejscami zdecydowanie za długie. Ciężko było mi uważnie śledzić tok myślenia bohatera, kiedy nie był on przez dłuższy czas przerwany. Pojawiające się dialogi wypadały w miarę naturalnie, niektóre wywoływały na mojej twarzy spory uśmiech. Gdyby było ich nieco więcej, całość według mnie dużo by zyskała.

„Przyszli zdobywcy sławy i chwały, dzisiejsi zdobywcy  oddechu”

Autor w swoim debiucie wychodzi do czytelnika z konkretnym przesłaniem które dotyczy każdego, niezależnie od wieku, stanu posiadania czy bagażu doświadczeń. Zdobywcy oddechu to my, każda chwila naszego życia jest bezcenna, niepowtarzalna. Nie mamy czasu na to, by pozwolić sobie na bylejakość. Warto zdobyć się na coś więcej.